czwartek, 30 października 2014

Maciejowa Piwniczka #7


Siódmy odcinek?! Wow... a jednak wytrwałem. Znając mój słomiany zapał, bałem się, że nie dojadę nawet do trzech. W poprzednim odcinku oceniłem tylko jedno wino wyłamując się z przyjętej przeze mnie zasady. Teraz oceniam dwa - powrót do korzeni - czerwone, wytrawne i bardzo dobre.

Odcinek 7

Moim łupem padły dwa smaczne czerwone francuzy. Obydwa z Biedronki, przedział cenowy zbliżony. Jakość całkiem wysoka. No to jedziemy:

(1) Manoir Grignon Cabernet-Syrah Pays d'Oc 2012
Wino bardzo przyzwoite. Zapach nie zapada w pamięć, ale smak jest niezły. Wino harmonijne. Ani za kwaśne, ani zbyt cieliste. Zdobyło nawet jakieś medale. Może ja jestem jakiś dziwny, ale naprawdę bardzo mi smakowało to wino, a tymczasem moje ulubione portale - Winicjatywa i DoTrzechDych pastwią się nad tym produktem. Jaki płynie z tego morał? Trzeba próbować samemu! Nakłaniam do tego niemal przy każdym odcinku Maciejowej Piwniczki. Jeśli zasugerujecie się ocenami z tych portali ominiecie tę butelkę, a byłoby szkoda! Naprawdę! Owszem - wino za 15 zł w oczach koneserów to jak cinquecento dla kogoś kto jeździł mercedesem. Ale nie każdego stać na mercedesa. Ja szukam dobrych win w każdym przedziale cenowym. Manoir Grignon dostaje ode mnie solidną siódemkę!

Ocena: 7/10



(2) Les Neves Des Pyrenees Madiran 2011
Wino z kózką (jak sympatycznie nazwała je moja żona). Madiran to wyjątkowa apelacja. Szczep, z którego pochodzi, nazywa się Tannat. Większość tannatów w naszych sklepach to wina urugwajskie. ale szczep ten w Europie znajdziemy tylko we francuskiej części Pirenejów. Wino jest żywo kwaskowe, ma wyjątkowe w smaku taniny i jako ciekawostkę dodam, że uchodzi za jedno ze zdrowszych win. Jest to zasługa dużej ilości resweratrolu, którą zapewnia fermentacja wraz ze skórkami.

Madiran jest wyjątkowy - da się go pić w zasadzie do wszystkiego. Jest doskonałym dodatkiem do mięs, słodkich ciast (na przełamanie smaku), do makaronów.

Przyznam szczerze, że francuzy z Biedronki często smakują na jedno kopyto (mam tu na myśli poszczególne Bordeaux). Na ich tle Les Neves jest wyjątkowy

A skoro wyjątkowe wino kosztuje tylko 19,90 zł to nad czym tu debatować?

Ocena: 9/10

środa, 22 października 2014

Maciejowa Piwniczka #6


Dziś będzie tylko jedno wino. Czasem tak jest, że danego wina nie mam do czego porównać. Przepraszam też za moją dłuższą nieobecność. Październik był dla mnie bardzo intensywnym miesiącem.

No to do dzieła!

Maciejowa Piwniczka - odcinek 6.

Byłem ostatnio na targu w Spale. Okupiłem się tam w liczne mięsa. Moim łupem padła m.in. kiełbasa z jelenia, suszone płaty wołowe w ostrej przyprawie, palcówka z czosnkiem, szynka dojrzewająca i jeszcze kilka innych. Po powrocie do domu postanowiłem poczęstować domowników. No i czym by tu podlać na taką ucztę? W piwniczce czekało kilka butelek. Postanowiłem wybrać jedną.

Saule Merlot 2013 Pays d'Oc
zdjęcie pochodzi z winiacz.blogspot.com

Wino bardzo przyjemne. Łagodne, owocowe, czuć w nim jeżyny, truskawkę. W zapachu również bardzo przyjemne i lekkie. Do mojej uczty wpisało się idealnie. To wino nabyłem w Biedronce za jakąś śmieszną sumę w okolicach 15 zł. Jak za te pieniądze jest to bardzo dobry wybór.

Faktem jest, że na pewno istnieją dużo droższe i lepsze wina. To jednak w zupełności nada się do mięsnego posiłku. Gorąco polecam

Moja ocena - 8/10

Zapraszam również do odwiedzenia bloga Winiacz. Jego autor zna się na rzeczy i z pewnością można się zdać na jego osąd.

wtorek, 7 października 2014

Maciejowa Piwniczka #5


Po niezbyt udanym eksperymencie z białymi winami wracam do moich ulubionych, czyli czerwonych wytrawnych. Miałem sposobność dobrać się do dwóch francuzów. Podszedłem do nich dość sceptycznie mając w pamięci wspomnienie sprzed kilku lat, gdy srodze się zawiodłem. Tym razem było jednak zdecydowanie lepiej. Zdecydowanie!

Odcinek 5

(1) Chateau Coudert-Mauvezin
Próżno szukać go w Polsce. Mój egzemplarz przyjechał do mnie zza granicy. Przebył daleką drogę, ale trafił pod strzechę domu, w którym go doceniono. Szlachetna rubinowa barwa, taniny łagodne, zero kwasu. Merlot 100%.

To wino tak naprawdę nie jest czymś nadzwyczajnym. Kosztuje około 5 euro i smakuje bardzo dobrze. Gdyby każde wino sprzedawane w Polsce za 25 zł miało podobne walory smakowe byłoby bosko. Niestety praktyka pokazuje, że do trzech dych w Polsce można kupić zarówno coś wybitnego jak i szajs totalny.

Jeśli będziecie kiedykolwiek mieli możliwość nabycia tego wina nie wahajcie się ani chwili. Jest idealne na podwieczorek z koreczkami, albo kolację z wołowiną. Ehhh... żeby tylko było dostępne w kraju nad Wisłą...


Moja ocena: 8/10




(2) Chateau Gramet Bordeaux
Wino z Biedronki. Stosunkowo tanie - około 17 zł. Czy dobre? Bardzo! Za taką cenę należałoby kupić kilka skrzynek! Serio. Droga knajpa nie miałaby powodów do wstydu wstawiając je do swojego menu. Gramet to wino kupażowane ze szczepów Merlot, Cabernet Sauvignon i Cabernet Franc. Jest świetnie zbalansowane, ani za kwaśne, ani za goryczkowe. Pozostawia długi, przyjemny posmak.

Tu podrzucę link do artykułu w serwisie DoTrzechDych. Tam, aż tak się nie rozpływają nad tym winem, ale przeczytajcie koniecznie jedyny komentarz pod artykułem. Daje do myślenia.

Ja bardziej zgadzam się z serwisem Winicjatywa. A zatem - do Biedronki! póki jeszcze stoi na półkach.


Moja ocena: 9/10



Zaraz mi zarzucicie, że mi się skala ocen skończy. Dziewiątka? Dla wina za 17 zł? Rozwieję wasze wątpliwości - ja nie mam ciśnienia na super-mega-drogie wina. Wina do trzech dych w zupełności mi wystarczają. W tym przedziale cenowym szukam hitów i kitów. Hity właśnie znalazłem. Kity niestety też się trafiają.

A jaki płynie wniosek z tego pojedynku? Ano taki, że w przedziale cenowym od 15 do 25 zł łatwiej jest znaleźć dobrego francuza niż włocha. Oceniałem już wcześniej czerwone wina włoskie i jedynym, które mi się udało było Montepulciano d'Abruzzo - reszta była co najwyżej średnia.

Chateau Coudert-Mauvezin potraktowałem jako ciekawostkę. Jeśli kiedykolwiek pojawi się w Polsce chętnie je kupię do swojej piwniczki. Gramet zaś trafi do niej niewątpliwie!

środa, 1 października 2014

Polanie



W tym cyklu mojej pisaniny będę sobie wspominał różne stare i nieco mniej stare gierki, w które kiedyś się pykało. Aż się łezka w oku kręci.

Odcinek 1 - Polanie

Gdyby mnie ktoś zapytał o dajmy na to - trzy najważniejsze gry w polskiej historii gier komputerowych odpowiedziałbym:
1) Wiedźmin
2) Gorky 17
3) Polanie

Cóż za dziwaczne zestawienie. W swoim czasie omówię pokrótce wszystkie te gry, ale na razie skupię się na jednej. Czym bowiem są wspomniani Polanie?

Ano jest to pierwszy polski RTS (czyli Real Time Strategy), nazywany nawet niekiedy polskim Warcraftem. Wyszedł w 1996 roku i jak na tamte czasy już miał zacofaną grafikę. Ta gra miała jednak duszę i dlatego przebiła się na naszym rynku. Innych rynków raczej nie zawojowała.

Fabuła przenosi nas do czasów pogańskiej Polski, na długo długo przed jej ochrzczeniem. Wódz Polan wraca z wojennej wyprawy i zamiast spokoju w zaciszu swego domostwa natrafia na spalone wioski i osady. Jego krew się burzy i wódz postanawia pomścić zabitych ziomków. Wypowiada wojnę sąsiadom, którzy wspólnie zniszczyli jego dom.

Pierwsza misja jest typowo treningowa. Masz kilku chłopków i jednego rycerza. Musisz powstrzymać atak na ostatnią swoją osadę i pokonać Wiślan mieszkających nieco na północ. W tempie ekspresowym musisz nauczyć się ekonomii, która jest szaleńczo trudna (lol!). Trzeba bowiem doić krowy i za mleko kupować nowych wojów ze specjalnych budynków. Banalne, głupie, beznadziejnie nielogiczne, ktoś powie. Tak. A jednak pomysł podchwycił.

W grze oprócz Wiślan zwalczamy także Mazowszan (lub wg innej wersji gry Mazurów), Pomorzan i kolejny lol! - Wieletów. Z historią to ta gra nie ma zbyt wiele wspólnego. Zresztą - początkowe misje ograniczają się tylko do schematu zwerbuj chłopków i zniszcz sąsiada. Z czasem w grze pojawiają się akcenty fantastyczne i baśniowe. Pojawiają się rzucający ogniste kule kapłani i strzelające piorunami kapłanki. Istnieją miejsca mocy, które umożliwiają przemianę swoich wojaków w powolne, ale silne niedźwiedzie. Pojawiają się drapieżne strzygi, które atakują w takim tempie, że bez gromady nie podchodź. Jedna z misji polega na zaprowadzeniu świętej krowy na miejsce rytualnego uboju. Gdzie indziej znów musimy zniszczyć tajemne bractwo mazowieckich czarowników. Rozmaitość jest przeogromna jak na tak prostą w gruncie rzeczy gierkę.

No i teraz najlepsze. Grę możecie mieć za darmo! Wystarczy wejść tutaj i ją sobie pobrać wraz z emulatorem (spokojnie, nic nie trzeba ustawiać, wszystko startuje samo!).

Do tego mamy opis przejścia stworzony przez najprawdziwszą fankę, wielkie dzięki za jej ciężką pracę!

Poniżej przykładowy filmik obrazujący tę wspaniałą, toporną grę :)